Wakacje z dzieckiem, dbanie o własne potrzeby, czyli tata z synem jadą do Chorwacji

Niedawno wyjechałem z moim 2-latkiem na wakacje. Sami, bez jego mamy. To była moja świadoma decyzja, po prostu chciałem spędzić z nim więcej fajnego, wartościowego czasu. I to, co mnie uderzyło, to schematy, uwarunkowania, a nawet uprzedzenia, które nas dotykają i które są w nas tak głęboko, że traktujemy je jako coś naturalnego.
Pogadamy o tym?

Mama vs. tata – nieuświadomione schematy

W tym miejscu zacznę: kobiety, panie, mamy – jesteście wielkie wspaniałe i jestem pod ogromnym wrażeniem Waszej wytrzymałości (zwłaszcza w czasie ciąży, połogu i momentu, kiedy dziecko odkrywa możliwość poruszania się na 2 nogach, ale nie wykazuje jeszcze instynktu samozachowawczego) i organizacji. Także jeśli ktokolwiek z moich czytelników szykował się na wojnę płci, tu jej nie znajdzie.

Znajdzie ją za to w internecie.

Wpisałem sobie frazę „macierzyństwo” w porównywarkę najczęściej wyszukiwanych fraz w internecie. Na liście znalazły się:

  • macierzyństwo definicja,
  • macierzyństwo punkt zwrotny w życiu kobiety,
  • macierzyństwo cytaty.

A jakie wyniki da „ojcostwo”?

  • test na ojcostwo,
  • jak ustalić ojcostwo,
  • gdzie uznać ojcostwo.

Aj. Boli, prawda? Same wyszukiwania pokazują w pewien sposób uprzedzenia, budzą je także skojarzenia – to matki są ciepłe, miękkie, opiekuńcze, kochające, ojcowie są surowi, nieobecni, niedostępni emocjonalnie.

Oczywiście, nie wszystkie mamy są takie i nie każdy tata będzie surowy. Kiedy dowiedziałem się, że mały pojawi się na świecie, obiecałem sobie jedno: będę dla niego dostępny emocjonalnie. Nie przekażę mu tej narracji, że „dopiero kiedy jesteś silny, jesteś prawdziwym mężczyzną” i „chłopaki nie płaczą”. Swojego syna chcę wychować w przeświadczeniu, że ma prawo się złościć, płakać, odczuwać emocje oraz doświadczać upadków. 

Na drodze stanął mi ten mityczny, zdrowy egoizm.

Czy ojciec może być zdrowym egoistą?

„Jeśli chcemy budować u chłopców poczucie pewności bycia wysłuchanym, musimy najpierw zacząć zauważać, kiedy tracimy uwagę i zajmujemy się własnymi tematami, i nauczyć się sobie z tym radzić.”

Michael C. Reichert, „Jak wychować chłopca”

Ile razy slyszal_s bądź przeczytal_, że trzeba najpierw zadbać o siebie, a potem o innych? I to jeszcze okraszone przykładem tej maski tlenowej w samolocie, że najpierw sobie, potem dziecku. Poza tym, że ten przykład uważam za absolutnie nietrafiony (ile razy przeżył_ś katastrofę lotniczą? Jakie wydarzenie z życia można z nią porównać?), to zdrowy egoizm jest zdrowy wtedy, kiedy przedkładasz swoje potrzeby nad potrzeby osoby, która od Ciebie nie zależy. I to jest ten drobny druczek, który pomijamy.

A małe dziecko polega na Tobie całkowicie. Nie kupi ani nie upoluje sobie jedzenia, nie zbuduje bezpiecznego schronienia, nie zaprowadzi się samo do lekarza. 

Czytając takie zdanie, że najpierw o siebie, potem o dziecko, nachodzą wyrzuty sumienia (chyba że mamy do czynienia z socjopatią), bo podświadomie często łatwo nam jednak zrezygnować z siebie samych. Dla mnie fakt, że wzięcie na siebie odpowiedzialności za mojego szkraba i poświęcenie mu 100% swojej uwagi nie oznacza wcale rezygnacji z moich potrzeb, był uwalniający. 

Czyli właściwie co? Przedkładać potrzeby dziecka nad swoje, czy słuchać ekspertów i najpierw odsunąć dziecko, zadbać o siebie, a później przyjść do niego?

Ja wybieram opcje numer 1. Bo jeśli twardo stawiasz na siebie, bez żadnej alternatywy dla malca (np. potrzebujesz samotnego spaceru, więc opiekę przejmuje tata/mama), dziecko czuje się pominięte i mało ważne. A takie zdarzenia budują poczucie porzucenia. 

I niech to wybrzmi głośno i wyraźnie: uważam, że dbanie o siebie jest możliwe na równi z wychowaniem dziecka. Każdy z nas zasługuje na chwilę spokoju i relaksu. 

Rezygnacja ze swoich potrzeb to wyjątkowo nietrafione podejście, ale w końcu rodzicielstwo wymaga pewnych zmian i ustępstw. Dlatego porównałbym je do pracy służb mundurowych, które dbając o nasze bezpieczeństwo, niejednokrotnie narażają swoje. Jednakże będąc dobrze przygotowanym, można zminimalizować ryzyko. 

Zatem: pojechałem z dzieckiem na wakacje

Jak już wiesz, wyjechałem na urlop z moim 2 letnim synem. Żona lata z nim całkiem często do Bułgarii, beze mnie. Nigdy nie została zapytana o zgodę drugiego rodzica na wyjazd młodego. Ja, samotny facet z małym dzieckiem, pomimo podróży do strefy Schengen, musiałem pokazać ją 3 razy. Czy było to spowodowane kwestiami bezpieczeństwa, czy schematami? Ocenę pozostawiam Wam. 

Czy ta sytuacja mnie zdenerwowała? Jasne. Czy młody to poczuł? Niestety, to więcej, niż pewne. 
Do emocji tym spowodowanych doszedł fakt, że dzieci nas testują. W ten sposób podświadomie sprawdzają, jak bardzo nam na nich zależy. Budują na tym swoją pewność siebie, która będzie im tak bardzo potrzebna w dorosłym życiu.

„Najważniejsza zasada, w kontekście rodzicielstwa. Koncentrować uwagę na chlopcu i utrzymywać z nim więź bez względu na to co robi. Już to samo w sobie może być wyzwaniem dla dorosłych, ponieważ na co dzień towarzyszy nam niedobór uwagi. Ilu z nas poświęcano uwagę w ten sposób? Ilu z nas słuchano w ten sposób? Kto z nas miał rodzica lub nauczyciela na tyle nami zainteresowanego, by wszystko odłożył i po prostu nas słuchał? Większość dorosłych zajmuje się własnymi sprawami i tylko od czasu do czasu – jeśli w ogóle – dzieli się najskrytszymi myślami i uczuciami. Wszyscy cierpimy z powodu deficytu uwagi.” 

Michael C. Reichert, „Jak wychować chłopca”

Czyje emocje są ważniejsze – moje czy dziecka?

Stoję na tym lotnisku, cały zirytowany, dziecko zaczyna marudzić, więc pierwsza myśl: mógłby się w końcu uspokoić! I druga: dlaczego wielu z nas wymaga od dzieci, aby były spokojne, samemu się w tych momentach denerwując?

Jestem dorosły, mam zasoby do tego, żeby zaopiekować moje emocje. I to był ten moment, w którym potrzebowałem ich użyć – aby móc towarzyszyć małemu w tym, co było dla niego trudne. Bo będąc przy swoim dziecku, wtedy kiedy Ciebie potrzebuje, dajesz mu tym największy prezent, jaki może od Ciebie otrzymać. 

O ojcostwie będę pisał jeszcze wiele razy – bo widzę, że proces coachingowy pozwolił mi zgłębić tę część siebie.

A jeśli ciekawi Cię temat, polecam Ci serdecznie jedną z wielu książek, które ostatnio przeczytałem. Otworzyła mi oczy na to, jak bardzo schematy i paradygmaty, których doświadczamy w dzieciństwie, wpływają na nasze dorosłe życie. Tytuł to „Uwięzieni w słowach rodziców”. 

Lekturę polecam już dziś.

O książce opowiem Ci za jakiś czas 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *